wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 3 "... Porozmawiajmy..."

Parę dni później
Jasmine
Pakowaliśmy nasze bagaże do samochodu. Ja i Lucas słabo się dogadywaliśmy. Znosiłam torbę kiedy spotkaliśmy się na schodach.
- Daj zniosę to- powiedział wyciągając rękę po mój bagaż.
- Nie trzeba- warknęłam.- Mógłbyś się ruszyć?- zapytałam patrząc na niego wyczekująco.
Mój brat ze smutną miną odsuną się na bok a ja zeszłam na dół. Podałam Willowi torbę, który włożył ją do swojego samochodu. Spojrzałam na niego pytająco bo mieliśmy jechać autem Luca.
- Pomyślałem, że weźmiemy dwa. Będzie bezpieczniej.
- Okej- zgodziłam się.- Możemy już jechać?- zapytałam opierając się o auto. Will podszedł do mnie i pochylił się nade mną. Musnął moje usta.
- Jasne kotku. Wsiadaj do samochodu ja zamienię słowo z Lucasem.
Przez przednią szybę patrzyłam jak rozmawiają. Byłam na niego zła, cholernie zła. Straciłam już rodziców i nie chciałam stracić jego. Will powiedział coś Lucasowi, poklepał po plecach i podszedł z powrotem do samochodu.
- To co jedziemy? - zapytał siadając za kierownicą.
- Oczywiście- zgodziłam się.
Ruszyliśmy spod domu. Za nami jechał Luc. Po jakiś dwóch godzinach Will zaparkował pod drewnianym domem. Wysiadłam z samochodu i rozprostowałam nogi.
- Myślałem, że to będzie biwak pod namiotami- zauważył Luc, który też już dojechał.
- Jak chcesz możesz spać pod namiotem. Ja potrzebuję normalnego łóżka i łazienki.
Wyjęłam klucze ze swojej torebki i wspięłam się po drewnianych schodach. Domek nie był ogromny, ale dla naszej trójki wystarczy. Dwie sypialnie, łazienki, mały salon i kuchnia. Czekały nas cudowne dwa tygodnie, jeżeli uda mi się nie zabić mojego brata.
Zeszłam po schodach na dół bo strasznie chciało mi się pić. Wszyscy już dawno spali. Tak przynajmniej myślałam. Na kanapie siedział Luc.Nie zwróciłam na niego uwagi. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Jak wracałam z powrotem do pokoju to napotkałam spojrzenie zielonych oczu mojego brata.
- Porozmawiajmy- poprosił po cichu.
Bez słowa podeszłam do kanapy i usiadłam na drugim jej końcu. Uparcie przyglądałam się swoim paznokciom u nóg byle tylko nie spojrzeć na swojego brata.
- Jasmine ja wiem, że jesteś zła, że się boisz. Ja chcę robić coś dobrego tak rodzice. Chcę komuś pomóc. Ty chcesz być lekarzem, ratować ludzi,  leczyć ich. Ja też chcę ich ratować.
- Czemu nie umiem być wściekła za to co chcesz zrobić?- zapytałam.
- Bo wiesz, że to słuszne.
Przytuliłam się do niego. Mój braciszek. Jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Pocałował mnie w głowę tak jak zawsze.


Krótki i tak późno, ale nie mogłam znaleźć zeszytu w którym napisałam rozdział. Mam nadzieję że się nie gniewacie i rozdział chodź trochę się wam podobał. Mam zamiar się poprawić. Mile widziane komentarze i do następnego.

4 komentarze:

  1. aale fajnie. Się wkurzała wkurzała, ale jej przeszło ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetny rozdział ;D i jak zawsze czekam na nn ;)-patrysia

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity! Dodawaj szybko nexta bo już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Typowa kobieta:) A rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń