Jasmine
Z zadowoleniem spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Biała sukienka do kolan, czarne rajstopy i wysokie czarne szpilki <klik>. Ciemne włosy były zebrane w warkocz. Za ładną buzią krył się także nie mały intelekt. Jako jedyna siedemnastolatka zdałam już maturę i wybierałam się na studia medyczne. Uniwersytet Nauk Medycznych w Londynie to tam chciałam być, ale to dopiero za rok.
- Bo narcyzmu się nabawisz- powiedział mój brat.
Spojrzałam na niego, brązowe włosy postawione do góry, zielone oczy. Pognieciona koszula i jeansy.
- Boże jak ty wyglądasz- jęknęłam.
- Normalnie.
- Nie umiesz obsługiwać żelazka, czy coś?
- Umiem- stwierdził
- To skorzystaj z tej umiejętności i idź sobie wyprasuj koszulę.
- Po co?
- Bo za godzinę będziesz występował przed szkołą Lucas.
- Matko, ale marudzisz.
Ze smętną miną wyszedł z mojego pokoju. Z kosmetyczki wyjęłam kredkę do oczu i maskarę. Ustałam z powrotem przed lustrem i zaczęłam się malować. Zdążyłam tylko odłożyć rzeczy na swoje miejsce, kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Proszę- powiedziałam.
Do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopak, jak zwykle nienagannie ubrany. Posłał mi szeroki uśmiech, przemierzył cały pokój i porwał mnie w ramiona. Will delikatnie mnie pocałował. Moje serce zabiło szybciej tak jak za pierwszym razem. Nadal pamiętałam tę magiczną chwilę, która ciągle wywoływała uśmiech na mojej twarzy.
- Dziwny zwyczaj najpierw całujesz, za później się witasz.
- Stosuję go tylko względem ciebie.
- I bardzo dobrze.
Stałam z rękoma zaplecionymi na jego karku. William trzymał ręce na mojej tali. Uśmiechał się do mnie szeroko.
- Dobrze, że w tym roku nie jedziesz do Londynu. Zwariowałbym z tęsknoty.
- W tym roku nie jadę, ale za rok mam zamiar.
- Wiem.- Uśmiech na jego ustach zgasł.- Gdzie Lucas?
- Prasuje sobie koszulę- odpowiedziałam.
- Chcę to zobaczyć.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pokoju obok. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak. Will rzadko unikał tematów. Z moich myśli wyrwał mnie śmiech mojego chłopaka.
- Ponoć umiesz prasować- zauważyłam.
- Noo umiem.- Idiota nawet nie podłączył żelazka do prądu.
- O Jezu daj mi to.
Zabrałam mu żelazko oraz koszulę i zaczęłam prasować. Chwilę później podałam mu nienagannie wyprasowaną koszulę.
- Kto tu się kim opiekuje?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju.
Wzięłam swoją torebkę oraz czarny sweterek i czekałam na chłopaków na dole. Moi dwaj najlepsi przyjaciele. Chłopak i brat. Luc był moją jedyną rodziną, a ja jego. Nasi rodzice zginęli w somali oboje byli lekarzami. Zginęli na misji. Pokręciłam głową odganiając niechciane wspomnienia.
- Ruszcie te swoje zgrabne tyłki- rozkazałam.
Oboje zaczęli się głupkowato uśmiechać. Boże zadaje się z idiotami.
- Patrz Luc mamy zgrabne tyłki.
- No, a jakże by inaczej.
William usiadł obok mnie na tylnym siedzeniu. Wziął moją rękę w swoje dłonie i zaczął się bawić moimi palcami.
- Tutaj za parę lat będzie moja obrączka- wskazał na odpowiedni palec.
- Ależ wy jesteście słodcy- zauważył Luc.
- Jak się zakochasz to też taki będziesz.
- Boże broń- stwierdził.
Oboje z Willem zaczęliśmy się śmiać. Lucas i jego podejście do miłości.
- Z kim idziesz na bal?
- Z Adrianą- odpowiedział.
- To ta co jadła u nas ostatnio śniadanie?
- Nie to byłą Viki.
- Zgubiłam się. Jak ty zapamiętujesz je wszystkie?
- Tak jak ty anatomie człowieka. Chociaż ty masz żywy okaz i łatwiej jest ci się uczyć.
Moją twarz pokrył szkarłatny rumieniec. Na to nic nie mogę poradzić i rumienię się praktycznie non stop. Will pocałował mnie w policzek, później w ustach. Wredny Lucas musiał nam to przerwać.
- Nie miziać mi się na tylnym siedzeniu.
- Cicho siedź- rozkazałam. Teraz bardziej skupiałam się na ustach Willa wędrujących po mojej szyji.
William
Jasmine poszła do szkoły, a ja zostałem z Lucasem. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego.
- Will próbuję się przyzwyczaić do myśli, że zaciągnąłeś moją małą siostrzyczkę do łóżka, więc błagam nie utrudniaj mi tego bardziej.
- Co zrobiłem?Luc nie zaciągnąłem jej do łóżka, możesz być spokojny.- Poklepałem kumpla po plecach.
- Jesteście razem od roku.
- Co to ma do tego? Lucas może następnym razem pytaj, a nie się domyślasz. Strasznie ci to wychodzi.
- Wyobrażasz sobie. Podchodzę do ciebie i pytam : Spałeś z Jas? A później daję ci w gębę.
- Musisz się przyzwyczaić do myśli, że ona dorosła.
- Chłopaki idziecie?
W drzwiach szkoły pojawiła się Jasmine. Ręce założyła na biodrach i z pogardę patrzyła na papierosa w moim ręku. Widząc jej minę rzuciłem go od razu na ziemię. Luc zaczął się śmiać.
- Boisz się jej?- bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie.
- Ta jasne. Will boisz się jej.
- Nieprawda.
Razem poszliśmy w kierunku budynku szkoły. Złapałem Jas za rękę i skierowaliśmy się na salę gimnastyczną. Moja dziewczyna stała przed całą szkołą i wygłaszała przemówienie. Emanowała od niej pewność siebie, tłum wcale jej nie peszył. Biłem brawo razem z resztą szkoły, tak samo oczarowany. Teraz przyszła nasza kolej. Lucas przy pianinie ja przy mikrofonie. Czas zacząć zabawę.
Z zadowoleniem spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Biała sukienka do kolan, czarne rajstopy i wysokie czarne szpilki <klik>. Ciemne włosy były zebrane w warkocz. Za ładną buzią krył się także nie mały intelekt. Jako jedyna siedemnastolatka zdałam już maturę i wybierałam się na studia medyczne. Uniwersytet Nauk Medycznych w Londynie to tam chciałam być, ale to dopiero za rok.
- Bo narcyzmu się nabawisz- powiedział mój brat.
Spojrzałam na niego, brązowe włosy postawione do góry, zielone oczy. Pognieciona koszula i jeansy.
- Boże jak ty wyglądasz- jęknęłam.
- Normalnie.
- Nie umiesz obsługiwać żelazka, czy coś?
- Umiem- stwierdził
- To skorzystaj z tej umiejętności i idź sobie wyprasuj koszulę.
- Po co?
- Bo za godzinę będziesz występował przed szkołą Lucas.
- Matko, ale marudzisz.
Ze smętną miną wyszedł z mojego pokoju. Z kosmetyczki wyjęłam kredkę do oczu i maskarę. Ustałam z powrotem przed lustrem i zaczęłam się malować. Zdążyłam tylko odłożyć rzeczy na swoje miejsce, kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Proszę- powiedziałam.
Do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopak, jak zwykle nienagannie ubrany. Posłał mi szeroki uśmiech, przemierzył cały pokój i porwał mnie w ramiona. Will delikatnie mnie pocałował. Moje serce zabiło szybciej tak jak za pierwszym razem. Nadal pamiętałam tę magiczną chwilę, która ciągle wywoływała uśmiech na mojej twarzy.
~~*~~
Trzymając Willa za rękę ciągnęłam go w kierunku auli. Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam się na scenę. Przyjaciel ze śmiechem szedł za mną.
- Taka mała, a ma tyle siły.
- Cicho siedź- pogroziłam mu, ale wiedziałam, że na mojej twarzy znajduje się uśmiech. Tak jak zawsze przy Willu.- Obiecałeś mi pomóc.
- Tak wiem i już cierpię. Spędzanie czasu z małolatą.
- Will- położyłam ręce na biodrach.
- Wiesz, że cię kocham malutka.
Poczochrał mnie po włosach. Malutka, jak ja nienawidzę tego określenia. Dla niego zawsze będę młodszą siostrą jego przyjaciela. Oprócz nas na scenie byli już inni. Wzięłam karki i jedną podałam dla Willa. Zaczęli grać, a ja czekałam na moment, w którym miałam zacząć śpiewać.
Dzień w którym się poznaliśmy,
zastygłam w bezruchu, wstrzymując swój oddech
od samego początku wiedziałam,
że znalazłam dom dla mojego serca..
Ale patrząc na ciebie stojącego samotnie
Cała moja wątpliwość nagle jakoś znika
Jeden krok bliżej
Umierałam każdego dnia, czekając na ciebie
Kochanie, nie bój się, kochałam cię
Przez tysiąc lat
Będę cię kochała przez następny tysiąc
Czas stoi w miejscu
Piękno we wszystkim czym ona jest
Każdy oddech
Każda godzina prowadziła do tego
Jeden krok bliżej
Umierałam każdego dnia, czekając na ciebie
Kochanie, nie bój się, kochałam cię
Przez tysiąc lat
Będę cię kochała przez następny tysiąc
I przez cały czas wierzyłam, że Cię znajdę
Czas przyniósł mi twoje serce
Kochałam cię przez tysiąc lat
Będę cię kochać przez następny
Będę cię kochać
Tysiąc lat
Mmmm, mmmm..
Patrzyłam w jego ciemne oczy oczarowana. Odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów, pochylił się i delikatnie pocałował mnie w usta. Na pewno nie był to przyjacielski pocałunek.
- Lucas mnie zabije, ale za bardzo mi na tobie zależy żeby dalej udawać. Pokochałem cię, ale nie jak siostrę.
- To dobrze, bo ja na pewno nie mam zamiaru całować brata.
Wspięłam się na palce i musnęłam jego wargi. Will odwzajemnił pocałunek łapiąc moją twarz w dłonie.
~~*~~
Z moich wspomnień wyrwał mnie jeszcze jeden pocałunek i zachrypnięty głos Willa.
- Dzień dobry- powiedział.- Dziwny zwyczaj najpierw całujesz, za później się witasz.
- Stosuję go tylko względem ciebie.
- I bardzo dobrze.
Stałam z rękoma zaplecionymi na jego karku. William trzymał ręce na mojej tali. Uśmiechał się do mnie szeroko.
- Dobrze, że w tym roku nie jedziesz do Londynu. Zwariowałbym z tęsknoty.
- W tym roku nie jadę, ale za rok mam zamiar.
- Wiem.- Uśmiech na jego ustach zgasł.- Gdzie Lucas?
- Prasuje sobie koszulę- odpowiedziałam.
- Chcę to zobaczyć.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pokoju obok. Podświadomie czułam, że coś jest nie tak. Will rzadko unikał tematów. Z moich myśli wyrwał mnie śmiech mojego chłopaka.
- Ponoć umiesz prasować- zauważyłam.
- Noo umiem.- Idiota nawet nie podłączył żelazka do prądu.
- O Jezu daj mi to.
Zabrałam mu żelazko oraz koszulę i zaczęłam prasować. Chwilę później podałam mu nienagannie wyprasowaną koszulę.
- Kto tu się kim opiekuje?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju.
Wzięłam swoją torebkę oraz czarny sweterek i czekałam na chłopaków na dole. Moi dwaj najlepsi przyjaciele. Chłopak i brat. Luc był moją jedyną rodziną, a ja jego. Nasi rodzice zginęli w somali oboje byli lekarzami. Zginęli na misji. Pokręciłam głową odganiając niechciane wspomnienia.
- Ruszcie te swoje zgrabne tyłki- rozkazałam.
Oboje zaczęli się głupkowato uśmiechać. Boże zadaje się z idiotami.
- Patrz Luc mamy zgrabne tyłki.
- No, a jakże by inaczej.
William usiadł obok mnie na tylnym siedzeniu. Wziął moją rękę w swoje dłonie i zaczął się bawić moimi palcami.
- Tutaj za parę lat będzie moja obrączka- wskazał na odpowiedni palec.
- Ależ wy jesteście słodcy- zauważył Luc.
- Jak się zakochasz to też taki będziesz.
- Boże broń- stwierdził.
Oboje z Willem zaczęliśmy się śmiać. Lucas i jego podejście do miłości.
- Z kim idziesz na bal?
- Z Adrianą- odpowiedział.
- To ta co jadła u nas ostatnio śniadanie?
- Nie to byłą Viki.
- Zgubiłam się. Jak ty zapamiętujesz je wszystkie?
- Tak jak ty anatomie człowieka. Chociaż ty masz żywy okaz i łatwiej jest ci się uczyć.
Moją twarz pokrył szkarłatny rumieniec. Na to nic nie mogę poradzić i rumienię się praktycznie non stop. Will pocałował mnie w policzek, później w ustach. Wredny Lucas musiał nam to przerwać.
- Nie miziać mi się na tylnym siedzeniu.
- Cicho siedź- rozkazałam. Teraz bardziej skupiałam się na ustach Willa wędrujących po mojej szyji.
William
Jasmine poszła do szkoły, a ja zostałem z Lucasem. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego.
- Will próbuję się przyzwyczaić do myśli, że zaciągnąłeś moją małą siostrzyczkę do łóżka, więc błagam nie utrudniaj mi tego bardziej.
- Co zrobiłem?Luc nie zaciągnąłem jej do łóżka, możesz być spokojny.- Poklepałem kumpla po plecach.
- Jesteście razem od roku.
- Co to ma do tego? Lucas może następnym razem pytaj, a nie się domyślasz. Strasznie ci to wychodzi.
- Wyobrażasz sobie. Podchodzę do ciebie i pytam : Spałeś z Jas? A później daję ci w gębę.
- Musisz się przyzwyczaić do myśli, że ona dorosła.
- Chłopaki idziecie?
W drzwiach szkoły pojawiła się Jasmine. Ręce założyła na biodrach i z pogardę patrzyła na papierosa w moim ręku. Widząc jej minę rzuciłem go od razu na ziemię. Luc zaczął się śmiać.
- Boisz się jej?- bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie.
- Ta jasne. Will boisz się jej.
- Nieprawda.
Razem poszliśmy w kierunku budynku szkoły. Złapałem Jas za rękę i skierowaliśmy się na salę gimnastyczną. Moja dziewczyna stała przed całą szkołą i wygłaszała przemówienie. Emanowała od niej pewność siebie, tłum wcale jej nie peszył. Biłem brawo razem z resztą szkoły, tak samo oczarowany. Teraz przyszła nasza kolej. Lucas przy pianinie ja przy mikrofonie. Czas zacząć zabawę.
Możesz być najwspanialszy
Możesz być najlepszy
Możesz być king kongiem, bijącym się po klatce piersiowej
Możesz pobić świat
Możesz wygrać wojnę
Możesz rozmawiać z Bogiem, iść walić w jego drzwi
Możesz wyrzucić w górę swoje ręce
Możesz wygrać walkę z czasem*
Możesz przenosić góry
Możesz rozbijać kamienie
Możesz być mistrzem
Nie czekaj na szczęście
Poświęć się, a odnajdziesz siebie
Stojącego w sali sławy
I świat będzie znał Twoje imię
Bo palisz się najjaśniejszym płomieniem
I świat będzie znał Twoje imię
I będziesz na ścianach sali sławy
Możesz przejść odległość
Możesz przebiec milę
Możesz przejść przez piekło z uśmiechem na twarzy
Możesz być bohaterem
Możesz zdobyć złoto
Bijąc wszystkie te rekordy, które były uznawane za nie do pobicia
Zrób to dla swoich ludzi
Zrób to dla swojej dumy
Jak kiedykolwiek się dowiesz, jeśli nigdy nawet nie spróbujesz?
Zrób to dla swojego kraju
Zrób to dla swojego nazwiska
Ponieważ nadejdzie dzień
W którym będziesz
Stał w sali sławy
I świat będzie znał Twoje imię
Bo palisz się najjaśniejszym płomieniem
I świat będzie znał Twoje imię
I będziesz na ścianach sali sławy
Bądź mistrzem
Na ścianach w sali chwały
Bądźcie studentami
Bądźcie nauczycielami
Bądźcie politykami
Bądźcie pastorami
Bądźcie wierzącymi
Bądźcie przywódcami
Bądźcie astronautami
Bądźcie mistrzami
Bądźcie poszukiwaczami prawdy
Bądźcie studentami
Bądźcie nauczycielami
Bądźcie politykami
Bądźcie pastorami
Bądźcie wierzącymi
Bądźcie przywódcami
Bądźcie astronautami
Bądźcie mistrzami
Stojącymi w sali sławy
I świat będzie znał wasze imię
Bo palicie się najjaśniejszym płomieniem
A świat będzie znał wasze imię
I będziecie na ścianach w sali sławy
(Możesz być mistrzem)
Możesz być największy
(Możesz być mistrzem)
Możesz być najlepszy
(Możesz być mistrzem)
Możesz być king kongiem, bijącym się po klatce piersiowej
(Możesz być mistrzem)
Możesz zdobyć świat
(Możesz być mistrzem)
Możesz wygrać wojnę
(Możesz być mistrzem)
Możesz rozmawiać z Bogiem, iść walić w jego drzwi
(Możesz być mistrzem)
Możesz podnieść w górę swoje ręce
(Możesz być mistrzem)
Możesz wygrać walkę z czasem
(Możesz być mistrzem)
Możesz przenosić góry
(Możesz być mistrzem)
Możesz rozbijać kamienie
(Możesz być mistrzem)
Możesz być mistrzem
(Możesz być mistrzem)
Nie czekaj na szczęście
(Możesz być mistrzem)
Poświęć się, a uda Ci się odnaleźć siebie
(Możesz być mistrzem)
Stojącego w sali sławy
Brawom nie było końca. Widziałem jak Jasmine idzie w moją stronę. Złapałem ją w tali i zachłannie wpiłem się w jej usta. Całowałem się z nią na oczach całej szkoły. Co tam raz się żyje. Oparłem czoło o jej czoło.
- Kocham cię- powiedziałem szeptem.
- Ja ciebie też.
Dostaliśmy świadectwa i wróciliśmy do domu. Trzeb było się szykować na bal. Jasmine od razu zamknęła się w pokoju.
- Ty na prawdę nie umiesz prasować- powiedziałem do Lucasa obserwują jak męczy się z urządzeniem.
- Zawsze ktoś to za mnie robił.
- To widać- wziąłem od niego żelazko.- Powiedziałeś jej, że się zaciągnąłeś?
- Jeszcze nie. Wiesz rozpęta się piekło jak jej powiem, Mam jeszcze dwa miesiące.
- Na co?- W drzwiach pojawiła się Jasmine.
No i jest pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się wam podobał i się nie zanudziliście. Mile widziane komentarze i do następnego.
fajny :D czekam nn next :) - patrysia
OdpowiedzUsuńNosz kurde nie zdążę się połączyć a Patrysia pierwsza :D rozdział świetny. Fajny ten Will.. ciekawe o co chodzi
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :) czeka na nn ;**
OdpowiedzUsuńOj chyba domyślam się na co. Rozdział wspaniały, czekam na następny.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga już po 1 rozdziale... Nie każ mi czekać długo na następny rozdział proszę :(
OdpowiedzUsuń